Włosko-greckie wesele w Pałacu pod Baranami w stylu glamour
Marianthi i Ivan – jak to w dobie pandemii bywa ich ślub musiał zostać przełożony. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, jak na ten rok 2020, ale dodatkowych kłopotów przysparzała cała organizacja i ściągnięcie gości weselnych. Bo Marianthi i Ivan na co dzień mieszkają we Włoszech a zaproszeni goście przylatywali z wielu krajów Europy. Sami się domyślacie, że nie było to łatwe zadanie. Początkowo, ślub został odwołany. Później udało się nam wszystkim znaleźć dogodny termin a goście stwierdzili, że takiej imprezy nie odpuszczą i…… przylecieli we wrześniu. I teraz, z perspektywy czasu wychodzi na to, że to był cud, że udało się im wszystkim przylecieć, że ślub i wesele się odbyło. A odbyło się z hukiem.
Przygotowania w Pałacu pod Baranami
Marianthi, która ma korzenie polsko-greckie, chciała uczcić ten najważniejszy dla niej dzień w bajkowym klimacie. Jej przygotowania odbyły się więc w Pałacu pod Baranami. W sercu Krakowa, na Starym Rynku. W trakcie makijażu słychać było stukot kopyt koni oraz hejnał mariacki. Sale balowe przystrojone pachnącymi kwiatami onieśmielały swoim pięknem już w trakcie dekorowania. Wszystko było dopracowane i idealne. Czy można wymarzyć sobie ślub glamour w piękniejszych okolicznościach?
Ślub w Uniwersyteckiej kolegiacie św. Anny
Ślub odbył się w pobliskiej kolegiacie św. Anny. W tym przypadku nie potrzebny był samochód, ani dorożka. Marianthi, wraz z najbliższymi przeszła do kościoła z pałacu. Tam czekał na nią Ivan. I przyznam się szczerze, że pierwszy raz byłam świadkiem, kiedy Pan Młody odsłaniał Pannie Młodej welon. Było w tym coś magicznego, delikatnego.
Najstarsze wzmianki o kościele św. Anny w Krakowie pochodzą już z II połowy XIV wieku. Wnętrze to styl barokowy, obfitość zdobień, malowideł oraz sama architektura sprawiają, że jest to przepiękny kościół na elegancki ślub.
A potem było już wesele z widokiem na najpiękniejszy Stary Rynek w Polsce a może i na świecie.
Zobaczcie!

































































































































































































Świetny reportaż. Brawo!
dzięki wielkie 🙂