Slow boho wedding w Stodole u Jojo

22 września 2020

Wyjątkowy ślub boho w Stodole u Jojo / Rzepiska

Ślub plenerowy w stylu cygańskiej bohemy i ezoteryki

 

Ślub w Stodole u Jojo

Stodoła u Jojo to takie totalnie magiczne miejsce. Świat się zatrzymuje, przenosi w inną czasoprzestrzeń. Nic i nikt nie ma sensu poza tym, co dzieje się właśnie tam i teraz. Wnętrze wypełnione jest…..wszystkim! Ściany ozdobione dziełami Jojo (cudownej właścicielki) oraz zlepkiem fantastycznych detali, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale nie tam. U Jojo wszystko współgra i tworzy niesamowitą przestrzeń, w której chce się być cały czas.

Więc jeśli w duszy gra nam wolność, bohema i szaleństwo to dlaczego nie zorganizować tam ślubu i wesela?

Plenerowy ślub boho z widokiem na Tatry?

Odpowiedź ciśnie się sama! No jasne, że tak!!!

Kiedy Ania napisała do mnie wiadomość i opowiedziała mi, jak planują swój ślub z Wojtkiem to po pierwsze oniemiałam, a po drugie wiedziałam, że muszę tam być! Ślub plenerowy, ślub w stylu boho, ślub z elementami ezoteryki i to na dodatek w rustykalnej stodole w Tatrach!!! No bajka i marzenie 🙂

Dekoracje na ślubie boho

Tu Ania postawiła na to, co jest jej bliskie i wyraża ją samą, czyli elementy ezoteryki, przepowiedni, wróżb i połączenia z naturą. Niesamowite było obserwować, jak z ogromną pieczołowitością dbają razem z rodziną i przyjaciółmi o najmniejsze detale. Ania i Wojtek o wszystkie dekoracje zadbali sami. Do tego stopnia, że prawie spóźnili się na swój własny ślub, bo do ostatniego momentu układali dla gości horoskopy, ezoteryczne tłumaczenia menu oraz etykietki na wino. Jednym słowem mówiąc – majstersztyk.

Całe wydarzenie było podzielone na dwie części. “Niebo dzienne” i “niebo nocne” – tak Ania mówiła mi o swojej wizji. I skoro dwa nieba to i dwie sukienki. A jakże. W ciągu dnia Ania miała na sobie błękitno szary gorset i piękną koronkową chustą i plisowaną spódnicę, do tego złote dodatki (np kuszący wąż na przedramieniu czy piękna słoneczna ozdoba na włosach). W nocy natomiast królowała ciemnogranatowa sukienka z cekinami, które do złudzenia przypominały połyskujące nad Rzepiskami konstelacje gwiezdne.

Slow wedding

Ale najpiękniejsze, jak to zazwyczaj na ślubach bywa, było uczucie. Miłość, którą obdarowali się Ania i Wojtek sprawiła, że ten dzień był zupełnie wyjątkowy. Od początku do końca, taki jak chcieli. Pełen łez wzruszenia, śmiechu, odpoczynku na pufach rozłożonych w ogrodzie, zapachu dymu z ogniska i whisky sączonego na zboczu góry. I chyba ten moment zapamiętam do końca życia – kiedy impreza przeniosła się kilkadziesiąt metrów wyżej, na pobliską polanę, a Tatry skąpane były w blasku zachodzącego słońca. Wszyscy przez dłuższą chwilę siedzieli na trawie (tak, Panna Młoda też 😉 ) i podziwiali zapierający dech w piersiach widok… To było coś ponad codzienność. To było doświadczenie magiczne. Tak, jak cały ślub Ani i Wojtka.

Zobaczcie sami – tam faktycznie działa się magia!!!

 

 

SHARE THIS STORY
Komentarze
opublikuj
Dodaj komentarz

Privacy Preference Center